Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię. A ziemia była bezkształtna i pusta i ciemność była nad głębią, a Duch Boży unosił się nad wodami. I Bóg powiedział: Niech stanie się światłość. I stała się światłość. Bóg widział, że światłość była dobra.
[Wszystkie cytaty, jeśli nie zaznaczam osobno, podaję za Uwspółcześnioną Biblią Gdańską, 2017]
Ważna wiadomość: świat miał początek. Jeszcze Einstein uważał, że było inaczej, że Wszechświat istniał od zawsze. Jednak nie: według współczesnej fizyki, niecałe 14 miliardów lat temu nie było nic, nawet czasu. Istniała jedynie Osobliwość Początkowa, o zerowej objętości i zarazem nieskończonej masie, która w efekcie Wielkiego Wybuchu utworzyła galaktyki, gwiazdy i planety, które do tej pory wędrują przez kosmiczną pustkę.
Nie zdajemy sobie na co dzień sprawy, jak pusty jest wszechświat. Jak wielkie, „kosmiczne” odległości są między gwiazdami i galaktykami. Że światło gwiazd, które widzimy na niebie, pochodzi sprzed tysięcy, milionów, a może miliardów lat. Że najpewniej są tylko wspomnieniem po ciałach niebieskich; że to nie gwiazdy, ale ich duchy z przeszłości.
W tej niesłychanie pustej przestrzeni śmigają w ciemności puste planety i inne ciała niebieskie. Kosmos jest przeraźliwie niegościnny dla życia; w każdym razie dla takiego życia, jakie rozumiemy.
Po 10 miliardach lat od Wielkiego Wybuchu, Układ Słoneczny rozpoczął życie jako obłok gazu i pyłu. W wyniku zapadania grawitacyjnego, większość materii utworzyła Słońce, a pozostały materiał spłaszczył się w wirujący dysk. Pył i gaz w dysku zderzały się i łączyły, tworząc coraz większe ciała – planetozymale. W stosunkowo krótkim czasie, w ciągu około 10-20 milionów lat planetozymale zderzając się ze sobą, łączyły się, tworząc protoplanety, aż w końcu jedne z nich uformowały Ziemię. Cięższe pierwiastki opadały do środka, tworząc żelazne jądro Ziemi, a lżejsze formowały płaszcz i skorupę.
Gdy temperatura skorupy spadła poniżej 100 stopni Celsjusza, ogromne ilości pary wodnej (nagromadzonej w pierwotnej atmosferze) zaczęły się kondensować, tworząc deszcze, które trwały kolejne miliony lat. Woda stopniowo wypełniała obniżenia terenu na powierzchni, tworząc pierwsze oceany. Obecność wody umożliwiła dalszą stabilizację powierzchni Ziemi, rozpoczęcie cyklu hydrologicznego i, co najważniejsze, stworzyła środowisko, w którym mogło narodzić się życie.
Nad tymi wodami unosił się Duch Boży. Hebrajskie słowo Ruach (רוּחַ) to po polsku zarazem wiatr, oddech i duch. Wyobraźmy sobie, że stoimy teraz nad brzegiem oceanu. Wiatr muska nam twarz. Oddychamy głęboko. I czujemy radość i świadomość życia. Na twarz padają nam promienie słoneczne. To Słońce – które daje życie wszystkim roślinom na naszej planecie. Światło Słońca to życie. To radość. To piękno.
I wiemy, że jest dobre.